niewysłany esemes znad jeziora

szkoda
że teraz Ciebie nie ma

w tej chwili

między tym co było
a tym co będzie

szkoda
że nie ma Ciebie

tutaj

pomiędzy nigdzie
i wszędzie

szkoda
że być nie możesz

tu
między jeziorem i niebem

gdy niebo płonie w jeziorze
a jezioro zanurza się w niebie

szkoda
że obok nie jesteś

gdy wzeszły ledwo zmierzch
świat w taką otula ciszę
że umiem tylko chcieć
Ciebie teraz
słyszeć

czas nad jeziorem
już brata się z cieniem
by granic kontur zatrzeć

bawię się Twoim wyobrażeniem

tak chciałbym umieć 
tylko na Ciebie patrzeć

Twoje łzy

czuję
każdą Twoją łzę

i tę
która swój krzyk
jawnie obwieszcza światu
strumykiem nieruchomiejącym
na afiszu policzka

i tę
która cieniem żal swój zamilcza
w skrytości rzęs ogrodów

wszystkie łzy Twoje czuję

i te
z wezbranych smutkiem
jezior Twoich oczu
ku drżącym wargom
zbiegające ukradkiem

i te
bezsilnym zdumieniem
zawisłe
w kącikach rozchylonych powiek

czuję Twe łzy

i wiem
że wszystkie one przeminą

a Ty pozostaniesz

jeszcze bardziej silna
jeszcze bardziej piękna
  

dom w ogrodzie

zakradam się co wieczór
w pobliże wyobrażeń

za parkanem niewypowiedzianych obietnic
wśród niedostępności ogrodu
trwa dom twojego ciała

po kolorach i wzorach tapet
widocznych w źrenicach okien
domyślam się ciepła
i pięknego wnętrza

z dnia na dzień
dostrzegam też więcej

odkrywam i zapamiętuję
kolejne korytarze
schody i pokoje…

gdy już będę umiał
odnaleźć się tam
bez wahania wejdę do środka
kiedy tylko ktoś pozostawi niedomknięte drzwi

astronomia serca – cz. 2. z dziennika obserwatora słońca



słońce
które utrzymuje życie na mojej planecie
wschodzi nad bezruch oczekiwania
przez uchylony widnokrąg drzwi

od światła
które niesie
ożywają kwiatozbiory zachwytów

szmer ich westchnień
dla innych światów
jest tylko dźwiękiem otwieranych przez ciebie drzwi

słońce
które utrzymuje życie na mojej planecie
przechadzając się po firmamencie czasu
strąca z niego
w żarłoczność mojego serca
dźwięczne chwile nibyobietnic

niektóre z nich staną się przyszłością

jednak prawo wszechświata mówi
że zanim to nastąpi
słońce
które utrzymuje życie na mojej planecie
po tysiąckroć zniknie
zachodząc za uchylony widnokrąg drzwi
i zostawiając mnie
skulonego w bolesny embrion znaku zapytania

szelest mojego zasmutnienia
dla innych światów
będzie tylko dźwiękiem zamykających się za tobą drzwi