astronomia serca – cz. 1. logika asteroidy

ja
ulepiony z nadziei
obaw i pragnień

kamień
ręką przeznaczenia rzucony w kosmos

zwabiony grawitacją twojego uśmiechu
biegnę w twoją stronę

od chwili gdy zaistniałaś w moich źrenicach
nie obchodzi mnie cała nieskończoność gwiazd i planet

zbliżam się do ciebie bezdźwiękiem wierszy

prawo wszechświata mówi
że niewyobrażalne jest
bym mógł ciebie ominąć

uwięziony na twojej orbicie
w nieskończoność
będę nad tobą zataczał kręgi zachwytu

mogę też
nie posłuchać rozsądku
i dotknąć ciebie siłą mojego głodu

za to spełnienie
oboje możemy zapłacić bólem rozpadających się światów

ale czyż pragnienie nie boli bardziej?

w tobie

zanurzę się w tobie
jak w niepamięci
jak w zapomnienie
zanurzę się w ciebie
z kamieniem pożądania uwiązanym u szyi
bym się już nigdy z ciebie nie wynurzył

zbłądzę w ciebie
jak w bezpowrotność
jak w zabłąkaniu
zagubię się w tobie
z wiecznym nieotwarciem powiek
bym drogi powrotu nie dostrzegł

i będę w tobie
rodził się i umierał
aż twoje piękno
nauczy mnie nieśmiertelności

ballada o róży i wietrze

nie wiemy o sobie zbyt wiele
tyle tylko
co zdążą rzec oczy
gdy wejrzą w siebie ciut śmielej
nim nieśmiałość śmiałości nie spłoszy
nie wiemy o sobie zbyt dużo
jam wiatrem jest
tyś różą
ja rankiem czekam
by cię powitać
choć nie w moim ogrodzie zakwitasz

nie wiemy zbyt wiele o sobie
tyle tylko
co powie nam dotyk
gdy odnajdą się nasze dłonie
nagłym dreszczem w bezkresie tęsknoty
nie wiemy o sobie zbyt dużo
jam wiatrem jest
tyś różą
ja co noc do snu chcę cię kołysać
choć nie w moim ogrodzie zasypiasz

nie znamy swych myśli i ścieżek
i skrytych serc pragnień nie znamy
trzeba będzie nam zacząć od zwierzeń
gdy raz jeszcze pierwszy raz się spotkamy
nie wiemy o sobie zbyt dużo
jam wiatrem jest
tyś różą
ja płatki całuje twe co dzień
choć nie w moim mieszkasz ogrodzie