spotkanie z elfem

zdarzyło się to dzisiaj

przy ścieżce
którą szedłem
elf zmęczony przysiadł

zwiewna
bo z najskrytszy mych utkana zaśnień
spłoszyła się
gdym podszedł
i uleciała w baśnie
znikając
moje usta
musnęła swym oddechem

czy pocałunek elfa
cudem jest
czy grzechem?

moje spożądnienie

nieprzyzwoicie
bezgrzeszny
zcodzienniały rutyny mozołem
wiodłem swój żywot
nieśpieszny
z niepodniesionym czołem

szaleńczo
zuchwale skryty
i zawadiacko nieśmiały
przed odwagą w strachu ukryty
trwałem zimny
bardziej martwy
od skały

i pewnie
w tej grzesznej przyzwoitości
moje życie roztrwonił bym całe 
szczęściem los mi w swej wielkiej szczodrości
zesłał Panią
więc...
spożądniałem

a to znaczy
że teraz w duszy mej
żądne Pani panoszą się żądze
lecz nie lękaj się
zostań
i wybaczyć mi chciej
że w mych domysłach tak gubię się
i błądzę

dotyk cienia

nie wiem
od którego Twego gestu
nie pamiętam
które Twoje to sprawiło słowo
że ów niepokój do mego serca się wesnuł
niepokój
który mi każe
tak tęsknić za Tobą

nie pamiętam
od którego Twego słowa
nie spostrzegłem
które to sprawiło spojrzenie
że w duszy mej obawa zrodziła się nowa
obawa
czy poza Tobą
jest jeszcze istnienie

nie spostrzegłem
od którego spojrzenia
nie poczułem
od którego dłoni splotu
stało się to
że na dotyk Twego cienia
czekać wieczność
jestem gotów