moje spożądnienie

nieprzyzwoicie
bezgrzeszny
zcodzienniały rutyny mozołem
wiodłem swój żywot
nieśpieszny
z niepodniesionym czołem

szaleńczo
zuchwale skryty
i zawadiacko nieśmiały
przed odwagą w strachu ukryty
trwałem zimny
bardziej martwy
od skały

i pewnie
w tej grzesznej przyzwoitości
moje życie roztrwonił bym całe 
szczęściem los mi w swej wielkiej szczodrości
zesłał Panią
więc...
spożądniałem

a to znaczy
że teraz w duszy mej
żądne Pani panoszą się żądze
lecz nie lękaj się
zostań
i wybaczyć mi chciej
że w mych domysłach tak gubię się
i błądzę

Brak komentarzy: