moje życzenia na nowy rok

chciałbym
codzień
przy tobie
choćby przez chwilę
móc
poistnieć sobie

imię swe
odnajdywać
chciałbym w echu twego głosu
i otulać się
jak szalem
zapachem twoich włosów

chciałbym
byś dotykiem dłoni
niepokój z moich odpędzała skroni
i żeby oczu twoich zdroje
karmiły mnie codziennie
wiarą i spokojem

i żeby sny o tobie
czekały na mnie zawsze
wśród zakamarków powiek
bym śnić mógł ciebie
ilekroć zasnę

w perfumerii

lubię być obok ciebie
kiedy coś kupujesz

piękna jesteś
gdy wybierasz chleb powszedni
i kiedy odświętne przymierzasz fatałaszki
piękna jesteś
kiedy kusisz bosą stopą rzemyki sandałów

ale najpiękniej ci w perfumerii

wśród zapachów i kolorów
unosisz się tam jak motyl
a od poruszeń twoich rzęs
zatrzymuje się czas

dotykasz wonnych puzderek
i skrzących się flakoników
w których skrywają się
pożądanie
zachwyt
i pokusa

wszystkimi zmysłami
łakomie próbujesz każdego smaku

wybierasz ten
który największą rozkoszą umie rozświetlić źrenice

drzwi

bardzo długo
trzeba mi było ich szukać

wielu
z tych które znalazłem
nie mogłem otworzyć
były też takie
których otwierać nie chciałem
inne dawały się zaledwie uchylić
jeszcze inne prowadziły do nikąd
ale przecież wreszcie je znalazłem

drzwi do sensu istnienia
ilekroć je otwieram
widzę za nimi twój uśmiech

filiżanka

twoja filiżanka
ulepiona jest z mojego pragnienia

twoja filiżanka
staje się czasem górskim jeziorem
pełnym palisandrowego nieba

unosisz je w dłoni i lekko się nad nim pochylasz

przez moment
na jego brzegu odpoczywają twoje usta
pozostaje tam później ślad
z maleńkich czarnych pereł
które wabisz wargami

w te chwile i w te miejsca lubię spoglądać najbardziej

słyszałem
że za widnokręgiem żyje mędrzec
który umie przemienić człowieka w twoją filiżankę

odnajdę go

choć ten czar działa tylko jeden raz
i przemija razem z ostatnią kropelką kawy
dla mnie to będzie więcej niż całe życie

z daleka

zdało się mi
a nawet byłem pewien
że dobrze się ukryłem
wśród wspomnień i myśli o tobie
i że będę już umiał nie tęsknić 
i spokojny byłem
że wytrwam
ale jednak i tu
w zaświatach
znalazła mnie tęskność za tobą
i boli ta myśl
że gdzieś tam
dla cudzych oczu jesteś ty
a mnie tak ogromnie daleko
do ciebie

chwile bez ciebie

spotkałem ich wiele na swej drodze

kamyki bolesne
pod bosymi stopami pielgrzyma

pył rzucony wiatrem
w źrenice wypatrujące ścieżki

krople wody
które tylko wzmagają pragnienie

chwile bez ciebie
tyle ich jeszcze
przede mną

spotkanie z elfem

zdarzyło się to dzisiaj

przy ścieżce
którą szedłem
elf zmęczony przysiadł

zwiewna
bo z najskrytszy mych utkana zaśnień
spłoszyła się
gdym podszedł
i uleciała w baśnie
znikając
moje usta
musnęła swym oddechem

czy pocałunek elfa
cudem jest
czy grzechem?

moje spożądnienie

nieprzyzwoicie
bezgrzeszny
zcodzienniały rutyny mozołem
wiodłem swój żywot
nieśpieszny
z niepodniesionym czołem

szaleńczo
zuchwale skryty
i zawadiacko nieśmiały
przed odwagą w strachu ukryty
trwałem zimny
bardziej martwy
od skały

i pewnie
w tej grzesznej przyzwoitości
moje życie roztrwonił bym całe 
szczęściem los mi w swej wielkiej szczodrości
zesłał Panią
więc...
spożądniałem

a to znaczy
że teraz w duszy mej
żądne Pani panoszą się żądze
lecz nie lękaj się
zostań
i wybaczyć mi chciej
że w mych domysłach tak gubię się
i błądzę

dotyk cienia

nie wiem
od którego Twego gestu
nie pamiętam
które Twoje to sprawiło słowo
że ów niepokój do mego serca się wesnuł
niepokój
który mi każe
tak tęsknić za Tobą

nie pamiętam
od którego Twego słowa
nie spostrzegłem
które to sprawiło spojrzenie
że w duszy mej obawa zrodziła się nowa
obawa
czy poza Tobą
jest jeszcze istnienie

nie spostrzegłem
od którego spojrzenia
nie poczułem
od którego dłoni splotu
stało się to
że na dotyk Twego cienia
czekać wieczność
jestem gotów